Wiersz "Chwała Ukrainie".
rozpoczęty 7 miesięcy temu przez wojciechb
2024-04-27 16:44
CHWAŁA UKRAINIE.
„Jak anioł w szczerozłote skrzydła uzbrojony,
klęczący nad ciałem za życia męczonym,
łzami się oblewa słonymi jak morze.
Do Boga krzyczy, czy ktoś mu pomoże,
a ten nic nie mówi, odpowiedź nie pada
i żadna się ręka z pomocą nie zjawia.
Tak ja się porywam i porwać nie mogę,
by z pomocą przybiec, dłoń podać sierocie,
co już wycierpiała, choć życia początek.
Dlaczego taki jestem i robię wyjątek
i pomóc nie potrafię, choć bardzo się staram.
Serce mi pęka, o odwagę błagam,
lecz ona się skryła, przeklęta uciekła.
Do nieba pomknęła, a może do piekła?
Jedno życie, drugie, dziesiąte i setne,
kończy się jak płomień zdmuchnięty znienacka.
Więc ja w oczy anioła spoglądam nieśmiało.
Bolesne mnie dręczą wyrzuty sumienia,
lecz znaczy to mało i nic to nie zmienia,
bo widzę ciało dziecka już z życia odarte.
Zwierz to zrobił czy potwór, bez sensu pytanie.
To sąsiad ze wschodu swoim szponem zdławił,
życie co jest świętością, darem z niebios niemal.
Ten co miał być bratem, katem się okazał.
Wielka Ruś wyciąga prawicę zbrukaną,
bo choć jest z nazwy wielka, to ciągle jej mało.
Czynić muszą wiele, opór stawić trzeba.
Za broń śmiertelną chwycić i krzyczeć do nieba,
że jeszcze nie zginęło ukraińskie plemię,
choć wiele krwi szkarłatnej wsiąkło w żyzną ziemię.
Wiwat Ukrainie, chwała jej obrońcom,
niech błyski rozpaczy zdławią wrogą siłę,
by przyszłe pokolenia z dumą spoglądały
na tych co bez namysłu swe życie oddały.”
Wojciech Burdelak
„Jak anioł w szczerozłote skrzydła uzbrojony,
klęczący nad ciałem za życia męczonym,
łzami się oblewa słonymi jak morze.
Do Boga krzyczy, czy ktoś mu pomoże,
a ten nic nie mówi, odpowiedź nie pada
i żadna się ręka z pomocą nie zjawia.
Tak ja się porywam i porwać nie mogę,
by z pomocą przybiec, dłoń podać sierocie,
co już wycierpiała, choć życia początek.
Dlaczego taki jestem i robię wyjątek
i pomóc nie potrafię, choć bardzo się staram.
Serce mi pęka, o odwagę błagam,
lecz ona się skryła, przeklęta uciekła.
Do nieba pomknęła, a może do piekła?
Jedno życie, drugie, dziesiąte i setne,
kończy się jak płomień zdmuchnięty znienacka.
Więc ja w oczy anioła spoglądam nieśmiało.
Bolesne mnie dręczą wyrzuty sumienia,
lecz znaczy to mało i nic to nie zmienia,
bo widzę ciało dziecka już z życia odarte.
Zwierz to zrobił czy potwór, bez sensu pytanie.
To sąsiad ze wschodu swoim szponem zdławił,
życie co jest świętością, darem z niebios niemal.
Ten co miał być bratem, katem się okazał.
Wielka Ruś wyciąga prawicę zbrukaną,
bo choć jest z nazwy wielka, to ciągle jej mało.
Czynić muszą wiele, opór stawić trzeba.
Za broń śmiertelną chwycić i krzyczeć do nieba,
że jeszcze nie zginęło ukraińskie plemię,
choć wiele krwi szkarłatnej wsiąkło w żyzną ziemię.
Wiwat Ukrainie, chwała jej obrońcom,
niech błyski rozpaczy zdławią wrogą siłę,
by przyszłe pokolenia z dumą spoglądały
na tych co bez namysłu swe życie oddały.”
Wojciech Burdelak