Czytamy romanse Eweliny C Lisowskiej - WALERIAN I RÓŻA
Czytamy romanse Eweliny C Lisowskiej - WALERIAN I RÓŻA
Dodano: rok temu
Czytane: 215
Autor:
Ewelina C Lisowska
Artykuł użytkownika
Ta audycja z cyklu CZYTAMY ROMANSE EWELINY C LISOWSKIEJ poświęcona była romansowi historycznemu pt. "Walerian i Róża".
Dobry wieczór Państwu!
Wita się z Wami Ewelina C. Lisowska autorka romansów współczesnych, historycznych, science fiction oraz fantasy. To już czwarte ze spotkań z cyklu CZYTAMTY ROMANSE EWELINY C LISOWSKIEJ i jest mi niezmiernie miło, że zdecydowali Państwo, aby dać mi kolejną szansę na przedstawienie swojej twórczości. W tym miesiącu premierę będzie miał mój piąty już romans historyczny, pt. NARZECZONA BEZ ZOBOWIĄZAŃ, o której jeszcze będzie mowa 22 marca. Dziś będę mówiła również o romansie historycznym, pod tytułem WALERIAN I RÓŻA. Pozdrawiam serdecznie obecne i przyszłe Fanki tej książki!
Zanim przeczytam Państwu spory fragment powieści, wspomnę w kilku słowach o okolicznościach powstania książki i przeczytam opis fabuły. Romans historyczny WALERIAN I RÓŻA powstał w 2020 roku, czyli jakieś cztery lata temu. Wiedziona przeczuciem, że historia ta spodoba się jak zwykle moim recenzentkom i Czytelniczkom, stworzyłam od razu drugą jej część, co wydłużyło powieść do 500 stron! Walerian i Róża to zatem dwie części: ŻONA WALERIANA oraz POKUTA WALERIANA. Czy napisanie od razu dwóch części było dobrym posunięciem? Moim zdaniem tak! Moje fanki mogły się w końcu naczytać na zapas! A teraz obiecany opis fabuły.
WALERIAN I RÓŻA to romans historyczny osadzony w XIX. Hrabia Walerian Orłowski jest od wielu lat jest zakochany w baronównie Angelice Dulskiej, która wciąż wodzi go za nos. Na pewnym balu, ten zakochany desperat wpada na pomysł, który ma w końcu pomóc mu obnażyć uczucia ukochanej. Jego ofiarą pada panna Róża Najman, córka chłopskiego dorobkiewicza, znawczyni jeździectwa i hodowli koni.
Niewinna i przestraszona istotka znalazła się na balu na własne życzenie, jednak czując się tam źle, postanawia natychmiast opuścić to pełne ludzi miejsce. Wtedy na jej drodze staje hrabia! Dziewczyna wylewa wino na jego garnitur, sama kalecząc swoją dłoń podczas upadku. Mężczyzna, którego wolałaby na swojej drodze nie spotkać, opiekuje się nią.
Konsekwencje?
Hrabia wpada na pomysł, żeby wzbudzić zazdrość w ukochanej, wykorzystując do tego pannę Najman. Baronówna wydaje się być o nią zazdrosna, więc mężczyzna rusza śladem swojej ofiary, aby czym prędzej wykorzystać ją do swoich celów. Nieświadoma tego, Róża Najman, ma zagrać główną rolę w spektaklu jego życia.
Pech Waleriana będzie polegał na tym, że nagle zorientuje się, że obydwie damy są mu bliskie. Którą z nich wybierze? Dumną Angelikę czy skromną Różę?
WALERIAN I RÓŻA jest dla Ciebie, jeśli nie lubisz dat, niepotrzebnych faktów historycznych czy polityki, które mogą czynić książkę ciężką w odbiorze. Ten lekki romans posiada dwie części: Żona Waleriana i Pokuta Waleriana, które zawarte są w jednym ebooku. Spodziewaj się sporej dawki emocji, nagłych zwrotów akcji i wciągającej lektury.
Przeczytam teraz dla Państwa drugi rozdział z tej powieści. Pocałunek na wagę złota. Zaraz potem fragment książki przeczyta profesjonalny lektor, Pan Czarek Papaj, o którym słyszeli Państwo w poprzednich audycjach. Zatem do dzieła!
2. Pocałunek na wagę złota „Przede wszystkim dystans!”
Było piękne, letnie, niedzielne popołudnie. Grupa znajomych bawiła się świetnie na pikniku, siedząc tuż pod wielkim, rozłożystym bukiem. Drzewo chroniło przed upalnym słońcem ich delikatne, jasne cery. Towarzystwo składało się z trzech par: jedno młode małżeństwo, kawaler i panna żywo sobą zainteresowani oraz hrabia i baronówna – równie mocno sobą zainteresowani, lecz udający, że nic nie wiedzą o swoim istnieniu. Słodkie uśmieszki, gra spojrzeń, zabawa… Nagle tą wspaniałą sielankę przerwał zbliżający się tętent kopyt cwałującego konia. Stawał się coraz głośniejszy. Pędził w ich kierunku. Ktoś mknął z całym impetem po polnej drodze, przy której siedzieli. Powodowany ciekawością, hrabia, poderwał się, aby ujrzeć tego szalonego jeźdźca i rumaka, który niewątpliwie musiał być jednym z najszybszych koni w Kobyłkowie. Wyjrzał na drogę. Wierzchowiec, dosiadany przez drobnej budowy jeźdźca, przemknął z niesamowitą prędkością i pozostawił po sobie jedynie tuman kurzu. – Ojej! – Angelika zakaszlała i pomachała chusteczką przed swoją twarzą. – Mnie się wydawało, czy ten jeździec, to była kobieta? Te słowa spowodowały natychmiastową reakcję Waleriana. Wskoczył na konia, po czym pomknął za tajemniczym jeźdźcem. „To musi być ona!” Przecież jej dom znajdował się nieopodal. Wybrał to miejsce z myślą, że może uda mu się ją spotkać. Jednak nie spodziewał się tego, że dziewczyna tak błyskawicznie pojawi się i zniknie sprzed jego oczu. Jego koń był na tyle szybki, że prawie zdołał doścignąć jednego z wyścigowych koni Najmanów… Lecz nie potrafił go dogonić! Walerian jechał za nią ładny kawał drogi. „Kto ją tak goni?! No tak, ja!” Wciąż nie mógł doścignąć mknącego po drodze wierzchowca, więc zaczął krzyczeć za uciekinierką. – Panno Najman! HALO!!! Spojrzała przez ramię. Ktoś ją gonił! Zwolniła, po czym wjechała na pole pokryte świeżo skoszoną trawą i wykonała na nim dużą woltę w galopie. Obejrzała się na zdążającego w jej kierunku mężczyznę na białym koniu. „Kto to może być?” Zatrzymała wierzchowca i zaczekała, aż obcy sam do niej podjedzie. W miarę jak się zbliżał, czuła, jak ogarnia ją strach i to nieznośne uczucie, które nakazało jej spuścić wzrok w chwili, gdy ostatecznie go rozpoznała. „Dlaczego?! Przecież mieliśmy się już nigdy więcej nie widzieć!” Gdy dostrzegła wpatrzone w siebie ciemnoniebieskie oczy Waleriana oraz jego jednostronny uśmiech, zdobyła się jedynie na skinienie głową. Miała nadzieję, że już nigdy więcej go nie zobaczy, a teraz wyrósł przed nią niczym spod ziemi. – Dzień dobry, panno Najman! – Wyszczerzył do niej idealnie proste zęby. – Dzień dobry! – odpowiedziała grzecznie, po czym ruszyła stępem i zaczęła zataczać koła dookoła hrabiego. Znała górnolotne maniery takich paniczyków. Nie chciała, aby całował jej ręce na powitanie! Rękawiczki, w których dziś czyściła konia, były bardzo brudne, a nie miała zamiaru ich ściągać. – Znakomity koń! – rzekł mężczyzna i okręcił swojego wierzchowca w miejscu. Chciał przyjrzeć się temu zjawisku dokładniej... Kobieta w męskim stroju do jazdy konnej – spodnie bryczesy, dopasowana bluzka z kołnierzykiem, kapelusik, spod którego wystawał długi „koński ogon”. Wyglądała całkiem atrakcyjnie. „Nie sądziłem, że kobieta w męskim stroju może być atrakcyjna, a nawet ponętna!” Przełknął ślinę, po czym spojrzał na jej opaloną słońcem twarz. Była umorusana i zakurzona… „A jednak wieśniaczka od A do Z!” – Dziękuję! Pański też jest niczego sobie – odparła dość oficjalnie. – Piękna budowa, szlachetnie ułożona szyja… – komentowała wygląd ogiera, gdy objeżdżała go dookoła po raz trzeci. – Może się panienka zatrzymać? Bo kręci mi się w głowie – poprosił trochę zdenerwowany. – Oczywiście. – Zatrzymała się tuż przed nim i ustawiła wierzchowca frontem do Waleriana. – Mars, ukłoń się panu hrabiemu! – Wydała komendę, po której koń schylił głowę i zgiął przednie nogi tak, że faktycznie wyglądało to jak głęboki ukłon. – Dobry Marsik! – Poklepała go po szyi, na co ten parsknął przeciągle, po czym okręcił głowę w jej stronę. Oczekiwał zapłaty za swój popis. Wyciągnęła z kieszeni katany pokrojoną marchewkę i podała mu kawałek. – Myślałem, że hodują państwo konie wyścigowe a nie cyrkowe – zażartował. – Jedno drugiemu nie przeszkadza, zwłaszcza że nasze konie często odnoszą zwycięstwa. Wielkie brawa i oklaski wymagają szerokiego ukłonu, nieprawdaż? – zapytała. Wciąż unikała kontaktu wzrokowego i pilnowała odstępu między nimi. „Przede wszystkim dystans!” Nagle młody mężczyzna wpadł na genialny pomysł! – Mam prośbę, panienko… – „Najwyższy czas, aby przejść do działania.” – Tak? – Czy przyłączy się panienka do naszego towarzystwa? Tutaj niedaleko mamy mały piknik… – Wolałabym nie. – Nie miała zamiaru znosić pogardliwych spojrzeń dam w bogato zdobionych sukniach. – Nalegam! – prosił i kusił ją swoimi spojrzeniami. „Nie wypada odmówić, ale… Zaraz się ciebie pozbędę panie idealny!” – pomyślała Róża. – Pod jednym warunkiem… – Jakim? – Że wygra pan wyścig! Metą będzie drzewo, pod którym się państwo zatrzymali. – Dobrze! Teraz? – zapytał ożywiony. To było podniecające! Bawił się wyśmienicie! – Stawaj pan do pojedynku! – powiedziała zadziornie. Była pewna swojej wygranej. Miała zamiar zwyczajnie odjechać sobie w siną dal, nawet nie spojrzawszy na ten cały zadufany w sobie piknik!
Ustawili swoje konie na polnej drodze, tuż obok siebie. Rumaki aż rwały się do galopu – wyczuwały podniecenie jeźdźców. „Żegnaj panie hrabio!” – pomyślała bez sentymentu. „Zaraz utrę ci nosa, wiejska dziewuszko!” – szydził w myślach podekscytowany Walerian. – Na trzy! – powiedział. – Raz, dwa i trzy… Konie poderwały się do galopu. Mars był szybszy już na samym starcie. Był wysoki, zwinny i miał na swoim grzbiecie lekkiego jeźdźca. Róża była pewna wygranej! I pewnie bez żadnych skrupułów pozostawiłaby rywala w tyle, gdyby nie obejrzała się za siebie. Z przerażeniem odkryła, że Walerian spadł z konia… Zatrzymała się od razu i pomknęła w jego kierunku. – Ale wstyd – wymamrotał pod nosem oszołomiony Walerian. Nie mógł podnieść się z kamienistej drogi. Koń wystawił go do wiatru i poleciał sobie het na pola! Przestraszona wypadkiem, dziewczyna, zeskoczyła ze swojego wierzchowca i przypadła do poszkodowanego. Leżał, jakby nie mógł się ruszyć. – Panie hrabio! Nic panu nie jest?! – Nie… tylko się trochę potłukłem, auć… – Poczuł koszmarny ból pleców i głowy. Na policzku mężczyzny widniała długa, czerwona krecha, która rozlała się w dół kropelkami krwi. – Jest pan ranny! – Wyciągnęła z kieszeni spodni chusteczkę i już miała przyłożyć ją do arystokratycznego policzka idealnego mężczyzny, gdy ujrzała, że w ranie utknęło kilka okruchów piasku. – Ojej! To trzeba przemyć! Wstała, po czym niezwłocznie wyciągnęła z sakwy, przytroczonej do siodła swojego konia, manierkę z wodą. Polała nią chusteczkę i prędko wróciła, aby obmyć ranę na twarzy arystokraty. Wszystko co robiła, było dla niej tak naturalne i automatyczne, że na chwilę zapomniała o tym, kogo opatruje. Był mile zaskoczony jej troską. Bliskość dziewczyny ubranej w obcisły strój sprawiła przyjemność jego oczom, a jej opiekuńczość rozczuliła go. Bez protestów poddał się jej zabiegom. Mimo wszystko krzywił się z lekka. Ból wciąż był taki intensywny, że z trudem powstrzymywał łzy. – Jeszcze chwilkę i krew przestanie się lać – rzekła. Lewą dłonią przytrzymywała jego głowę, zaś chusteczkę trzymała dłonią prawą, dokładnie w miejscu skąd sączyła się krew. – Jak to się stało? – Oderwała wzrok od policzka i przyjrzała się reszcie ciała poszkodowanego. Wyglądało na to, że nic nie było złamane. – Spadłem na samym starcie – wyznał ze wstydem. – Koń stanął dęba, jak tylko panna ruszyła. – Proszę mi wybaczyć, że wcześniej się nie zatrzymałam, ale Mars jest tak szybki… – tłumaczyła się z poczuciem winy. – To nie panienki wina. – Ujął jej dłoń, aby ucałować ją jak na gentelmana przystało… W porę dostrzegła niebezpieczeństwo, więc natychmiast wstała i odsunęła się. – Nic panience nie zrobię – powiedział łagodnie. Nadal pamiętał słowa podsłuchanej rozmowy. Coś faktycznie musiało być nie tak z jej dłońmi, skoro nie chciała, aby ich dotykał. Uszanował to, ale umierał z ciekawości, żeby sprawdzić, co skrywają jej rękawiczki, zwłaszcza po tym wypadku, który wydarzył się na balu. Jej dłoń wtedy obficie krwawiła i pewnie nie obyło się bez szwów. – Złapię pańskiego konia – odparła, puszczając mimo uszu jego słowa. Wstał powoli, po czym otrzepał się z pyłu. – Ale najpierw uspokójmy moich znajomych. Pewnie niepokoją się moim zniknięciem. – Dobrze proszę pana – skinęła głową. Nagle natchnęła go błyskotliwa myśl. – Czy zgodzi się panienka dosiąść ze mną jednego wierzchowca, abyśmy mogli czym prędzej znaleźć się w miejscu pikniku? – Pomyślał, że to byłby świetny pomysł, aby wzbudzić zazdrość Angeliki. „O nie! Tego nie zniosę! Muszę coś wymyślić!” – pomyślała. Przypomniała sobie nagle, kim był biedak, którego tak czule opatrywała. Zaczerwieniła się ze wstydu.
Miłość to największe zło na tym świecie. – Mylisz się, Ythrenie – przerwała mu Adurata. – Miłość to poświęcenie, przekładnie potrzeb drugiej istoty nad swoje, robienie tego, co najlepsze dla ukochanego. Jest silniejsza od strachu i nienawiści. Właśnie przez miłość do drugiej osoby Rowynna ratowała Esnillena, poświęcając swoje piękno i wdzięk, stając się Śmiercią.
Polityka plików cookies – Radio Głos Literacki
Nasza strona korzysta z plików cookies (tzw. „ciasteczek”) w celu zapewnienia poprawnego działania serwisu,
personalizacji treści oraz prowadzenia statystyk. Korzystając z serwisu, wyrażasz zgodę na ich używanie.
Jeśli nie wyrażasz zgody, możesz je zablokować lub usunąć w ustawieniach przeglądarki.
Szczegółowe informacje znajdziesz w pełnej Polityce cookies.
Zastrzegamy sobie prawo do wprowadzania zmian w Polityce plików cookies,
w szczególności w związku z rozwojem technologii czy zmianami prawnymi.
Wszelkie modyfikacje będą publikowane na tej stronie.