Dodano: rok temu
Czytane: 322
Autor:
Ewelina C Lisowska
Artykuł użytkownika
W piątek (29.03.) w ramach cyklu Czytamy Romanse Eweliny C Lisowskiej, autorka opowiedziała o 1. cz. serii WIEK-NIEWAŻNY i przeczytała swojej fragment książki. Cała audycja do posłuchania archiwalnie w tym artykule.
Dobry wieczór!
Tu Ewelina C. Lisowska! Witam Państwa na siódmym spotkaniu z cyklu CZYTAMY ROMANSE EWELINY C. LISOWSKIEJ! Mam nadzieję, że siedzą Państwo wygodnie i że mile spędzą ze mną ten siódmy już literacki wieczorek z moją twórczością. Na początek chciałam wspomnieć, że przedwczoraj, to jest 27 marca miał premierę mój romans historyczny pt. NARZECZONA BEZ ZOBOWIĄZAŃ, o której mówiłam już tydzień temu! Archiwalne nagranie jest dostępne na stronie radia Głos Literacki. Dziękuję za wszelkie oznaki zainteresowania tą książką! Jest to moja trzynasta wydana powieść! Ale dziś opowiem o zupełnie innej publikacji. A mowa będzie o serii romansów współczesnych. Seria nosi nazwę WIEK-NIEWAŻNY, dlaczego, zaraz o tym opowiem. A tytuł części pierwszej to SZUKAJĄC SIEBIE.
Dlaczego WIEK-NIEWAŻNY? Właściwie chciałam być oryginalna i stworzyć enigmatyczny tytuł dla pojedynczej książki, seria powstała dopiero w kolejnych latach, czyli po 2019 roku. Mój wybór był oczywiście uzasadniony! Bohaterka powieści napisała ogłoszenie, że szuka księgowego, niezależnie od wieku. Oczywiście miała na myśli starszego pana lub panią! Niestety, na jej miłosne nieszczęście, zjawił się pewien przystojny jasnowłosy mężczyzna. Lecz to nie jest początek powieści. O czym jest ta książka? Przeczytam opis.
OPIS KSIĄŻKI
Miłość z depresją w tle. Czy istnieje szansa na szczęśliwy związek z osobą chorą na nawracającą depresję? O tym przekonał się główny bohater romansu – Dariusz Zięba. Darek jako mężczyzna wrażliwy, zdaje sobie sprawę z ryzyka, które będzie musiał ponieść, pakując się w związek z Katarzyną. Wrażliwa, zraniona, samotna trzydziestolatka ma na swoim koncie wiele nieszczęśliwych miłostek. Kobieta nie wierzy już w to, że ktokolwiek mógłby ją pokochać, a już na pewno nie mężczyzna, w którym się zakochała. Pierwsza część serii WIEK-NIEWAŻNY ukazuje nam świat widziany oczami chorej kobiety, która zakochanie traktuje jako cios w samo serce. Kasia nie chce kochać Darka, do tego stopnia, że nie zauważa jego starań o nią. Powieść zdecydowanie nie należy do typowych romansów, stawia ważne pytania odnośnie życia. Jednocześnie książkę czyta się lekko, tutaj nie można się nudzić, bo ciągle coś się dzieje. Ta para zapewni Ci istny rollercoaster emocji!
Tak, seria WIEK-NIEWAŻNY porusza ważne życiowe sprawy. I choć są one trudne i wolimy o nich nie mówić, nie rozmawiać, nie myśleć… to one jednak są i nie wolno ich bagatelizować. Teraz usłyszą Państwo dwa fragmenty SZUKAJĄC SIEBIE. Pierwszy przeczytam ja, a następny lektor. Jeśli chodzi o mnie, proszę o wyrozumiałość. Postaram się mówić wyraźnie. I proszę także o cierpliwość dla głównej bohaterki powieści. Naprawdę nie miała łatwo w życiu, o czym się Państwo zaraz przekonają.
Ewelina C. Lisowska Seria WIEK-NIEWAŻNY Cz. 1. Szukając siebie Rozdział 4. Omdlała damulka
Była sobota, więc miałam zamiar trochę zwolnić tempo swojego życia. Nie pamiętałam, żeby coś mi się śniło tej nocy. Widocznie spałam bardzo mocno po lekach uspokajających, które zażyłam o trzeciej w nocy, żeby już tyle nie myśleć. Zresztą, byłam wykończona po całym tygodniu, a raczej miesiącu bez dnia odpoczynku. Przecież pracowałam nawet w niedziele. Najważniejsze było to, że już lepiej się czułam i mogłam zacząć zbierać siły potrzebne do pracy. Rano Jola przyniosła mi do łóżka śniadanie składające się z chleba i uwielbianego przeze mnie sera Masdamer z oliwkami. Pokrzepiłam się filiżanką kawy na podniesienie ciśnienia, a później udałam się do ogrodu, aby sobie pospacerować. Powitało mnie „Dzień dobry” pana Franka, który plewił rabatkę z różami, a później udałam się do mojej ukochanej altanki na drugim koniuszku działki. Była nieduża, ale za to starannie zagospodarowana i śliczna. Przechodziłam po kamiennych plastrach imitujących drewno i podziwiałam róże: parkowe, ogrodowe, pnące… Uwielbiałam róże pod każdą postacią: czerwone, żółte, białe, herbaciane. Po dziesięciu metrach spacerku weszłam do drewnianej altany i usiadłam sobie na ławeczce. Otworzyłam książkę – jedną z tych niewymagających myślenia historyjek rodem z opery mydlanej. Skoro nie miałam miłości, to chociaż dzięki tym książkom mogłam wyobrazić sobie, jak to jest z kimś być. Był piękny, letni poranek kiedyś w sierpniu. Drzewa miały już dojrzałe, soczyste owoce – może nie wszystkie, ale większość. Aronia rosnąca na mojej podmiejskiej działeczce powoli dojrzewała na moją naleweczkę – którą co roku przygotowywała Jola według tylko jej znanej, tajemnej receptury. Czułam się tak dobrze, że było to zbyt piękne, aby mogło być prawdziwe. Coś mi tu nie pasowało, jakaś niewygodna szpilka tkwiła w mojej głowie. Nie mogłam się skupić na czytaniu. „Zaraz, zaraz! Zapomniałam o tym, co mi się wczoraj przytrafiło, i o kimś, kto to spowodował! Przecież wczoraj poznałam mojego nowego pracownika. Cholera! Znowu te oczy!” Obraz nasunął się samoistnie. Piękne, morskozielone, pełne wyrazu zakłopotania, ale jednocześnie wskazujące na wewnętrzne ciepło i dobroć. Jak można nie zakochać się w takich oczach!? „Dość! Przecież ja nie mogę się w nim zakochać! Nie mogę o nim myśleć! Przecież to niedorzeczne! Miłość od pierwszego wejrzenia – też mi coś!!! On jest jeszcze taki głupi i młody. Ma chyba dopiero dwadzieścia pięć, może dwadzieścia sześć lat, przy czym trzeba jeszcze odliczyć u faceta ze trzy lata, bo mężczyźni wolniej się rozwijają, więc ma jakieś dwadzieścia dwa lata. O nie, moja droga panno! Nie można tak! Do tego to twój pracownik!”
Jelita skręciły mi się zaraz po tym, jak po moich plecach, od kości ogonowej aż po kark, przeszedł dreszcz grozy. Żołądek wygiął się w bolesnym skurczu. Serce przeskoczyło jeden raz mocniej, po czym przystanęło i zaczęło znów intensywnie pracować. Dłonie zatrzęsły mi się niczym niedołężnej staruszce. Książka wypadła mi z dłoni i tępo uderzyła o drewnianą podłogę altany. To był znak, że muszę z tym coś zrobić i to jak najszybciej! „Nie można tego dłużej ciągnąć. Skutki tego mogą być dla mnie tragiczne. Przecież ja się w końcu wykończę. Jedynym rozwiązaniem byłoby zwolnienie go z pracy bez podania powodu. Tego jednak nie mogę zrobić, bo już podpisaliśmy umowę na rok, a umowa to zawsze umowa – jest chroniona prawem. Nic z tego, to już koniec, a raczej początek mojej męki, która niechybnie poprowadzi mnie po drodze biegnącej wprost do zawału serca, a później do niechybnej śmierci.” Myśli kotłowały mi się w głowie. Kolejne pomysły okazywały się coraz bardziej beznadziejne. Pozostawało mi tylko liczyć na jakiś cud. Jedyną możliwością była gra. Zaczęłam myśleć jeszcze intensywniej… „Muszę tylko udawać, że nic się nie dzieje, a on jest mi całkiem obojętny. Do tego mogę go trochę „pomaltretować”, żeby odechciało mu się pracowania w mojej firmie. Najważniejsze jednak jest to, aby: nie patrzeć! Trzeba go trzymać na dystans. Sądzę, że szybko znajdę sposób, żeby się go pozbyć. Jeszcze nadejdzie taki dzień, że powiem mu: Do widzenia, panie Zięba. Ale na razie muszę być spokojna i opanowana. Wystarczy wrócić do mojej praktyki sprzed lat. Udawać, że nie istnieje i że nic mnie nie obchodzi. I że w jego osobie najważniejsze jest dla mnie to, że jego opóźniony w rozwoju o trzy lata mózg jakimś cudem zdołał rozwinąć swoją lewą półkulę, która odpowiedzialna jest za logiczno-matematyczne rozumowanie. Nie pozostaje mi na razie nic innego. Może zdarzyć się tak, że zakocha się w Wioli a ona w nim, a wtedy razem odejdą, pobiorą się, czy coś tam. Sama nie wiem! O rany! Ale gdzie on teraz jest?!”
Nie musiałam długo czekać na odpowiedź. Gdy tylko spojrzałam na dom, moją uwagę przykuło okno na górze. Zza zasłony wyglądała para morskozielonych, bacznie mnie obserwujących oczu. Wyglądał, jakby czekał na to, aż zemdleję, aby pobiec i pozbierać moje zwłoki. „Jakie to upokarzające… być taką słabą istotą, zależną od jakiegoś zbieracza omdlałych kobiet.” Udałam oczywiście, że go nie widzę. Niestety umowa obejmowała także… zakwaterowanie. „Zachciało ci się podglądania staruszek, co?! Ty demonie! Że też pozwoliłam ci pracować w mojej firmie, że też pozwoliłam ci zamieszkać w moim domu!!!” – krzyczałam na niego w myślach. W mojej głowie pojawiło się wtedy wiele nieprzyjemnych epitetów zaadresowanych wprost do niego, które miały mnie od niego mentalnie odsunąć. Technika z obrzydzaniem sobie obiektu westchnień poskutkowała. Postanowiłam spędzić ten dzień w moim biurze architektonicznym, bo tylko tam mogłam uspokoić myśli i nareszcie zająć się tym, czego tak bardzo mi brakowało w obecnej chwili, czyli pracą. „Na szczęście moi pracownicy nie pracują w soboty i niedziele.” Zadowolona, postanowiłam wcielić swój plan w życie.
Polityka plików cookies – Radio Głos Literacki
Nasza strona korzysta z plików cookies (tzw. „ciasteczek”) w celu zapewnienia poprawnego działania serwisu,
personalizacji treści oraz prowadzenia statystyk. Korzystając z serwisu, wyrażasz zgodę na ich używanie.
Jeśli nie wyrażasz zgody, możesz je zablokować lub usunąć w ustawieniach przeglądarki.
Szczegółowe informacje znajdziesz w pełnej Polityce cookies.
Zastrzegamy sobie prawo do wprowadzania zmian w Polityce plików cookies,
w szczególności w związku z rozwojem technologii czy zmianami prawnymi.
Wszelkie modyfikacje będą publikowane na tej stronie.