Dzisiaj jest: 4.7.2025, imieniny: Aureli, Malwiny, Zygfryda
Radio Głos Literacki
Radio Głos Literacki
00:00 / 00:00
Głośność
Wstaw pozdrowienia - KLIKNIJ TUTAJ!

Czytamy Romanse Eweliny C Lisowskiej - SUBSTYTUTY MIŁOŚCI

Dodano: rok temu Czytane: 310 Autor:

3 maja Słuchacze Radia Głos Literacki wysłuchali ostatniej z tego cyklu audycji. Mowa była o debiucie autorki. Ewelina C. Lisowska niebawem powróci z inną audycją. Tymczasem zapraszamy do posłuchania archiwalnych odcinków - jak zwykle w pt. o 19:00.

Czytamy Romanse Eweliny C Lisowskiej - SUBSTYTUTY MIŁOŚCI
Dobry wieczór lub dzień dobry, zależnie od tego kiedy zdecydowali Państwo posłuchać tej audycji.

Wita się z Państwem Ewelina C Lisowska, autorka romansów w różnych wariantach gatunkowych. Witam na 12-tym spotkaniu z cyklu Czytamy Romanse Eweliny C. Lisowskiej! Jest to nasze ostatnie spotkanie, w sumie najbardziej wyjątkowe, bo dziś opowiem o moim debiucie literackim, który umknął niezauważenie wielu czytelnikom nietypowych książek. Romans współczesny religijny. Co może kryć się pod tym hasłem? Zanim przeczytam opis książki oraz jej spory fragment, opowiem nieco o okolicznościach powstania powieści.


Należę do osób wierzących i doświadczających Boga w swoim życiu. A jeśli ktoś tak jak ja żyje w bliskiej z nim relacji, nie może się oprzeć, aby w końcu nie napisać czegoś o Nim. Założeniem książki było, aby ująć temat miłości w objęciach sacrum i profanum. Powstał romans, który sięga w temat miłości znacznie głębiej niż sfera erotyczna. Ponieważ SUBSTYTUTY MIŁOŚCI opowiadają nie tylko o miłości między ludźmi, ale także o miłości między Bogiem i człowiekiem. Napisałam Substytuty w 2018 roku i w tym samym roku wydałam je po raz pierwszy. Nie miała ta powieść lekko. Wszystko co z nią robiłam, było pionierskie w kwestii wydawniczej. Nic zatem dziwnego, że szło jak po grudzie i wciąż popełniałam błędy. Wydań było aż 4! W tym cztery różne okładki. Dopiero obecna podoba mi się najbardziej. Czy uważam, że książka jest już w stu procentach gotowa? Tak! Choć autor nigdy nie jest tego pewien na sto procent, gdyż faktem jest, że nawet najlepsi korektorzy popełniają błędy…

Przeczytam teraz dla Państwa opis książki.

Ewelina C. Lisowska
SUBSTYTUTY MIŁOŚCI



Romans z pogranicza sacrum i profanum. Ona (Marysia) jest młodziutką prostytutką, on (Serafin) niebawem zostanie księdzem. Gdy tych dwoje spotka się na pewnym noworocznym balu, od razu między nimi zaiskrzy. Oboje będą bronili się przed swoimi uczuciami, a na ich drodze stanie wiele przeciwieństw. Czy znajdą w końcu drogę do szczęścia? Czy też odejdą od siebie i pójdą wcześniej wybranymi ścieżkami życia? Mógłby to być jeden z tych romansów w stylu KOPCIUSZKA, gdyby nie to, że do akcji wkroczy Bóg we własnej osobie. Rozmowy z Bogiem będzie prowadziła Marysia, która nie jest stereotypową dziwką, lecz bardzo dobrą dziewczyną, która pogubiła się w swoim życiu. A Serafin - pokaże nam nieraz swoje pazurki. SUBSTYTUTY MIŁOŚCI to nie tylko romans. Stawia przed czytelnikiem wiele dylematów moralnych i odpowiada na pytania takie jak: Co to znaczy kochać Boga? Czy człowiek może rozmawiać z Bogiem? Czy miłość jest ważniejsza niż kariera? Czym są tytułowe "substytuty miłości"? "Jak może wyglądać miłość między człowiekiem i Bogiem? Książka dla osób lubiących nietypowe połączenia gatunkowe, dla odważnych czytelników poszukujących autentycznej relacji z Bogiem.

Zapraszam teraz do posłuchania aż siedmiu króciutkich rozdziałów książki.
 
7. GRA POZORÓW

Wiedziała, że długo już nie wytrzyma bez czegoś na uspokojenie. W torebce miała jakieś pastylki na nerwy, więc zażyła kilka na raz. Jedyne czego teraz pragnęła, to uciec z tego wystawnego budynku, którego właścicielem był ojciec Serafina! Przeklęła w duchu swoje uczucia. „Nie powinnam, nie mogę absolutnie nic czuć do tego anielskiego młodzieńca. Muszę go ignorować, udawać niedostępną i trzymać go jak najdalej od siebie. Jestem prostytutką, ale wiem, co to znaczy celibat! Serafin… jest nietykalny i koniec!”
Przykazała sobie spokój i spojrzała na siebie w lustrze. Była wciąż taka młoda, a jej niewinnie dziewczęce oczy były takie smutne i zmęczone. Nigdy nie czuła się kochana i nie kochała samej siebie. Kim była ta kobieta po drugiej stronie lustra?
– Zachciało ci się, kurde, księdza! Co?! – szepnęła do siebie z pogardą.
Skorzystała z ubikacji i wyszła z nadzieją, że młody Klein odpuścił już sobie jej towarzystwo. Tymczasem on tam na nią czekał. Na jego widok zaklęła w duchu i zacisnęła zęby. Ruszyła ku niemu, nieświadomie poruszając się przy tym niczym kotka polująca na swoją zdobycz.

                Serafin przełknął ślinę i mimowolnie poczuł podniecenie.
„Opanuj się stary! Przecież to tylko prostytutka! Zaraz ją nawrócisz i będzie po temacie!”
– Czy zechce Pani teraz ze mną zatańczyć? – zapytał. Miał nadzieję, że nawiąże z nią tę bardzo ważną rozmowę. Chciał pomóc tej młodziutkiej kobiecie, której życie dopiero się zaczynało, a która utknęła w bagnie prostytucji po samą szyję.
– Nie wiem, co na to Marco. Przyszłam tutaj z nim – odparła niezbyt grzecznie, udając bardzo niedostępną. Chciała, żeby się od niej odczepił, a mimo wszystko oblizała górną wargę, gdy spojrzała na jego kształtne usta. Poczuła się niczym bezwstydna złodziejka. „Dlaczego nie potrafię się przy nim powstrzymać?!”
– Marco na pewno nie będzie miał mi tego za złe – skłamał. Był przekonany, że to jego jedyna szansa tego wieczora, aby z nią porozmawiać, więc podał jej ramię i poprowadził do sali balowej.

Taniec był powolny, a ich ciała blisko siebie. Obydwoje walczyli ze swoimi pragnieniami, ale gra pozorów trwała. Nie zwracając uwagi na kręcące się dookoła nich pary, czuli się, jakby byli jedynymi osobami w tym pomieszczeniu. Oczy wielu zdegustowanych osób były skierowane w ich stronę. „No tak, przyszły ksiądz nie powinien tańczyć tak blisko z młodą kobietą… z żadną kobietą. Och, niech on już przestanie! Niech mnie zostawi! Nie chciałam z nim tańczyć!”

                – Wiesz kim jestem, prawda? – zapytała go. Nie śmiała unieść wzroku ku jego niebiańskim oczom. Skupiała spojrzenie gdzieś poza obrębem jego ciała, aby zyskać potrzebny jej psychiczny dystans.
– Jesteś młodą kobietą potrzebującą mojej pomocy. Jestem tutaj, żeby cię uratować – zabrzmiał swoim anielskim głosem, którym przerwał gonitwę myśli w jej głowie.
– Każdej to mówisz? – Ironiczny uśmiech zagościł na jej twarzy.
– Wiesz już, czym się zajmuję… Pewnie Sandra wszystko ci powiedziała.
– Masz jej to za złe?
– Nie.
Był tak poważny i tajemniczy, że nie potrafiła wyczytać z jego twarzy prawdziwych intencji.
„Co masz zamiar zrobić?! Zabrać mnie stąd?! Nonsens!”
Rozmowa na chwilę ucichła, ale Serafin znów ją podjął.
– Nie musisz tego robić… Nie po to zostałaś stworzona.
– Zostałam stworzona do ubóstwa, ale wyrwałam się z niego dzięki mojemu ciału i szczęściu.
Chłód jej głosu przeszywał go na wskroś. Nie dawał jednak za wygraną.
– Dobrze ci z tym?
– Nie ma w moim słowniku tego słowa… – Jej głos zadrżał nagle mimo jej woli. Ten mężczyzna zaczynał poruszać najwrażliwsze nuty jej serca. Po co to robił?!
– Izabelo, spójrz na mnie w końcu – zachęcił ją łagodnie.
Spojrzała szklistym wzrokiem ku jego oczom i zmusiła swoje usta do wypowiedzenia słów:
– Muszę iść do Marco!
– Nie musisz. – Przytrzymał ją mocniej, gdy próbowała się odwrócić.
– Puść mnie! – warknęła cicho i zamknęła się w swoim bólu.
– Nie – odpowiedział łagodnie i przytulił ją do siebie.
Tym razem nie zaprotestowała. Odkrył jej prawdziwe ja, jej wewnętrzne rozterki: była samotna i bezbronna i potrzebowała jego pomocy. Nagle poczuł coś, co przeszło jego wszelkie oczekiwania. Jeszcze nigdy nie miał w sobie takiego poczucia obowiązku chronienia drugiej osoby… kobiety!
– Tutaj jesteś! – usłyszeli bełkot Marco, który był już lekko wstawiony. Ujął jej dłoń w przegubie i odciągnął od Serafina.
– To boli – syknęła, lecz zachowała twarz i nie odsunęła się od brutala.
Oczy wszystkich skierowały się w ich stronę.
– Nie rób jej tego! – Serafin przeczuwał, co się szykuje dla nieszczęsnej dziewczyny.
– Nie twoja sprawa! Mówiłem ci, żebyś się trzymał od niej z daleka! To moja własność i wara od niej!
– Wyjdźmy! Tutaj jest zbyt wiele osób – powiedziała Izabella i pociągnęła za sobą Marco. Serafin ruszył ich śladem i po chwili wszyscy troje znaleźli się na korytarzu.
– Marco, jedź do domu. Zamówię ci taksę! – Już wyciągał telefon, aby zadzwonić, ale Iza odparła stanowczo:
– Zaprowadzę go do hotelu.
– Tak, moja śliczna! – Marco przytulił ją i brutalnie pocałował.
Nienawidziła, gdy mężczyzna całował ją w ten nieprzyjemny, agresywny sposób, w dodatku ustami cuchnącymi alkoholem. Mogło to jedynie oznaczać, że w łóżku będzie brutalny i może czuć ból podczas stosunku. Zaczęła się go bać tego co będzie, gdy znajdą się sam na sam w hotelowym pokoju. Jeszcze nie znała go z tej strony…

                Z trudem panował nad swoimi emocjami. Chciał porwać ją i uciec, aby uchronić ją przed tym brutalem, który obchodził się z nią jak ze szmacianą lalką.
– Ja go odprowadzę do hotelu, a ty jedź do domu Izo.
– Sefciu, prostytutki nie mają domów – wybełkotał Marco i ciągnąc za sobą przestraszoną dziewczynę, zaczął dzwonić, aby zamówić taksówkę.
Serafin nie miał zamiaru się poddać. Jak tylko obydwoje zajęli miejsce na tylnym siedzeniu taryfy, wsiadł do swojego starego forda i pojechał ich śladem. To był impuls! Nie miał zamiaru pozwolić mu na to, aby ją skrzywdził.
 
8. W SAMĄ PORĘ

Już w windzie zaczął brutalnie okładać ją pocałunkami, przygważdżając ją swoim ciałem do ściany pomieszczenia. Jego silne dłonie miażdżyły jej piersi i sprawiały ból.
– Lubisz to, prawda?! – wysapał podniecony tuż przy jej uchu.
– Nie! – Odtrąciła go, ale ten nie dawał za wygraną. – To boli!
– Bądź grzeczna, to będziesz miała premię – obiecał jej i znów przywarł do jej ust.
Wiedziała, że jest prostytutką, ale w tej chwili zadała sobie pytanie, czy musi dawać się w ten sposób dotykać? To było tak bolesne i nieprzyjemne, że strach zaczął brać nad nią górę, a mimo to dała się mu zaciągnąć pod drzwi pokoju numer 35.
                Przez cały czas myślała o ucieczce, ale nie potrafiła wyznaczyć sobie granicy bólu i upokorzenia. Wciągnął ją do pokoju i popchnął na duże, dwuosobowe łóżko. Nie chciała tego robić! Ale już było za późno. Niemal rzucił się na jej ciało i rozrywając złotą, obcisłą sukienkę, obnażył jej piersi.
– Nie chcę! – krzyknęła, siłując się z dwa razy cięższym od siebie mężczyzną.
– Zapłaciłem za ciebie! Musisz chcieć! – krzyknął i szarpnął nią.
– Puść mnie! – Daremnie próbowała go odepchnąć.
– Leż spokojnie, ty dziwko! – Potrząsnął nią brutalnie.
W tej chwili drzwi do pokoju otworzyły się z impetem i do środka wpadł Serafin. Dostrzegł, że Izabella próbuje się bronić przed napastującym ją, dwa razy większym od niej mężczyzną.
– Marco! Zostaw ją!
Przypadł wściekły do jej oprawcy, wziął go za fraki i odciągnął na drugi koniec pokoju.
– Opamiętaj się! – Potrząsnął nim.
– Zostaw mnie ty głupku! Ona jest dziwką i ma robić to, co ja chcę! Zapłaciłem za tę szmatę!
– Panuj nad słownictwem! Ona przede wszystkim jest kobietą! A nie przedmiotem, który można wykorzystać!
Marco zaczął się szarpać, aby uwolnić się z silnego uścisku dłoni Serafina. Widział, że to nic nie daje, więc uderzył go w brzuch. Obezwładniony silnym ciosem, młodzieniec, upadł na podłogę.
– Zostaw go! – Iza zerwała się z łóżka i rzuciła się w kierunku swojego wybawcy, aby mu pomóc.
Marco jednak był szybszy. Szarpnął ją boleśnie w swoją stronę i znów przywarł do jej ust.
– Teraz zrobisz to, co zechcę!
– Nie! – Jej protesty nic nie dawały. Dziewczyna zebrała w sobie resztki sił i spoliczkowała natręta. Wyzwoliła się z jego żelaznego uścisku.
– Ty szmato!
Zanim pięść Marco zdążyła dotrzeć do twarzy Izabeli, powstrzymał ją cios wymierzony w jego twarz. Serafin natarł na niego z całą furią i powalił na łopatki. Otumaniony ciosem napastnik nie mógł dojść do siebie dłuższą chwilę. Korzystając z sytuacji, Serafin ściągnął z siebie czarną, skórzaną kurtkę i okrył nią obnażone ciało dziewczyny. Później wyprowadził ją pospiesznie z hotelowego pokoju. Na szczęście, właśnie ktoś przyjechał windą na ich piętro, więc weszli do środka i pozostawili za sobą wściekłego brutala.
 
9. MIŁOSNA EKSCYTACJA


                – Nie powinnam się tak zachować. On za mnie zapłacił! Teraz nie będę mogła mu oddać tych pieniędzy! Sukienka zniszczona, byłam u fryzjera i u kosmetyczki… – mówiła z trudem. Wsparta plecami o ścianę windy, usiłowała się uspokoić.
– Co ty mówisz, dziewczyno!? Wolałabyś dać się zgwałcić?!
– Skąd ja teraz wezmę tysiąc złotych, żeby mu oddać?! – Panika wzięła nad nią górę.
– Jeśli tylko o to chodzi, to sam mu dam te pieniądze! Oddasz mi, kiedy będziesz mogła. – Starał się uspokoić i myśleć logicznie. Wciąż jeszcze był wściekły na wspólnika ojca i miał ochotę wrócić, aby dać brutalowi nauczkę. – Albo lepiej nie oddawaj. Wezmę je z fundacji.
Stała w odległości półtorej metra od niego i ciężko dyszała, była wstrząśnięta całą sytuacją. Nagle zaczęła płakać. Serce Serafina od razu zmiękło, więc podszedł do niej, aby ją przytulić. Poczuła się bezpieczna. Tak dobrze było się wypłakać w jego opiekuńczych ramionach… A później nagle jej serce znów zaczęło przemawiać w języku miłości, przed którą tym razem nie chciała się bronić. Był zbyt blisko niej, aby mogła znaleźć siłę do walki z uczuciami, więc rozpłynęła się w zapachu jego skóry i w przyjemnym cieple jego ciała. Gdy delikatnie pogładził jej plecy, poczuła dreszcz rozkoszy.
– Będzie dobrze. Wszystko się ułoży, tylko pozwól mi sobie pomóc. Zawiozę cię do fundacji, abyś mogła spędzić tam noc, a jutro zajmiemy się twoją przyszłością. Wszystko się zmieni – mówił swoje standardowe regułki, ale tym razem jego uczucia brały górę nad rozsądkiem. Tulił do siebie kobietę, która wzbudzała w nim dziwne emocje. Nie chciał wypuścić jej z rąk. Tak dawno się do nikogo nie przytulał… to znaczy: dawno nie przytulał się do kobiety. Dlatego poczuł zawód, gdy dziewczyna odsunęła się od niego i stanęła kilka kroków dalej? Pomyślał przez chwilę, że to zwyczajna, ludzka potrzeba sprawiła, że znalazła się w jego ramionach, lecz gdy spojrzał jej w oczy, jego serce dało mu wyraźny sygnał, że chodzi mu właśnie o tę, a nie inną kobietę. Spuścił wzrok, aby móc stworzyć dystans potrzebny mu do opanowania swoich emocji.
„To zaraz się skończy i zapomnisz o niej. To tylko jakaś błahostka! Nic więcej! Takie rzeczy się nie zdarzają, nie mnie!”

                Izabella odsunęła się, gdyż nagle pomyślała, że ta czułość i opiekuńczość z jego strony nie są jego indywidualną gestią… Musiał postępować tak z każdą kobietą, którą ratował z opresji. „Ilu kobietom mówił już te formułki? Ile kobiet potrzebujących jego pomocy i wsparcia, tulił w ten sposób?” Odsunęła się od niego ze świadomością, że nie może sobie robić żadnych nadziei. Otarła łzy i opanowała swoją miłosną ekscytację, zanim otwierające się drzwi windy przerwały to niezwykle intymne spotkanie z mężczyzną jej marzeń, który był kompletnie poza jej zasięgiem.
 
10. CÓRKA BOGA

Przeszywające zimno i sypiący się z nocnego nieba śnieg upadający na czarny asfalt, który zamieniał czystą biel płatków w brudną breję, czyniły tę sylwestrową noc bardzo surową i mroczną. Było już po dwudziestej trzeciej, gdy wyszli z hotelu na parking. Zaprowadził ją do samochodu i otworzył przed nią drzwi, aby mogła wsiąść. Przyjrzała się staremu, granatowemu fordowi – był doświadczony upływającym czasem i nosił rudawe znamiona rdzy. Zdziwiła się, że taki bogaty człowiek ma tak marne auto. Gdy siedziała już w samochodzie, doszła do wniosku, że to jakieś dziwactwa bogatego paniczyka.
– Zapnij pas! – przykazał jej, gdy zapinał swój. – Za piętnaście minut będziemy na miejscu.
Iza przypomniała sobie o Marco, który został powalony ciosem w twarz.
– Myślisz, że nic się mu nie stało?
– Był bardziej pijany niż obezwładniony uderzeniem. Zaraz zrobi taki raban w hotelu, że nie zostawi na nikim suchej nitki. Nie martw się o niego, tylko o siebie.
Zapalił silnik i ruszył. Dziewczyna pomyślała sobie, że latarnie nocne dają więcej światła niż żarówki tego samochodu, ale nie skomentowała tego.
– Nie wiem, czy jestem gotowa na takie zmiany… – Okryła się szczelniej jego skórzaną kurtką. Poczuła wyraźny chłód, który zmroził ją od środka na wspomnienie tego, co przed chwilą się wydarzyło.
– Wszystko zależy od ciebie. Całe życie przed tobą. Wszystko zależy od tego, czy chcesz je zmienić. Pamiętaj, że jesteś córką Boga, godną miłości, pełną siły i zdolną do tego, aby o sobie decydować…
– Córką Boga?! – zaśmiała się szyderczo.
– Tak! Nie wiedziałaś? – mówił całkiem poważnie.
– Nie opowiadaj mi proszę tych bajek o Bogu! Gdyby był taki dobry, to nie pozwoliłby na to, żebym wylądowała w burdelu!
– Gdyby nie był taki dobry, to dziś zostałabyś zgwałcona. Na szczęście znalazłem się w odpowiednim miejscu, o odpowiedniej porze. Izo… – zrobił głębszy oddech – to ludzie decydują o tym, co dzieje się na świecie. Posiadają wolną wolę i odpowiadają za swoje czyny. Nie ma co zwalać na Boga odpowiedzialności za swoje życie. Wyposażył cię we wszystkie potrzebne ci cechy i jesteś zdolna do tego, aby świadomie zmieniać siebie i swój los!
– Każdej to mówisz? – zapytała ironicznie.
To nie było przyjemne, przyznawać się do tego akurat w tej chwili, ale tak… wielokrotnie mówił tak innym kobietom.
– Tak. Ale tylko dlatego, że to oczywiste, a nie dlatego, że traktuję cię przedmiotowo, jak kolejny obiekt do zbawienia.
– Chcesz mnie nawrócić? – parsknęła.
– A co w tym złego?
– Bo jestem prostytutką?! Zepsutą do szpiku kości, podłą, zeszmaconą ździrą nie zasługującą na to, żeby ją kochać lub szanować. – Katowała siebie ostrą krytyką, aby zrozumiał, że u jego boku siedzi osoba, której już nie da się pomóc.
– Izabello! – przerwał jej surowym tonem. – Dosyć tego! Czas, abyś zaczęła się szanować! Bóg kocha nas nie dla zasług, ale z powodu swojej dobroci. Dla niego nie jest ważne, ile grzechów popełniłaś, bo jeśli tylko zwrócisz swoje serce ku Niemu, On ci wybaczy! Jeśli to uczynisz, On zaopiekuje się tobą jak kochający Ojciec i nie pozwoli zrobić ci krzywdy!
– To dlaczego wcześniej się nie zaopiekował?!
– Bo szanuje twoją wolną wolę i chce, aby to wyszło od ciebie! Żebyś to ty chciała być z nim w bliskiej, przyjacielskiej relacji! Nie ma zamiaru zmuszać cię do tego przemocą czy karą! Rozumiesz? – gorączkował się.
Izabella umilkła na dłuższą chwilę, po czym cicho zapytała:
– To gdzie, w takim razie, jest ten twój Bóg?
Serafin wjechał na parking umiejscowiony przed kamienicą stojącą gdzieś na obrzeżach miasta. Wyłączył silnik samochodu, odwrócił się w jej stronę, po czym uniósł dłoń i palcem wskazał na nią.
– Być może tutaj!
– Nie rozumiem… – sądziła, że to żart, a głowa Serafina buja w obłokach, upojona wyśmienitym szampanem zasilającym stoły willi państwa Klein.
– Może zamieszkać w tobie, jeśli zaprosisz go do swojego serca i duszy. I bądź pewna, że jeśli to zrobisz, to On nie da zrobić ci krzywdy! Będzie cię bronił do upadłego… Tak jak ja dzisiaj.
                Był taki piękny w tej chwili, gdy przemawiał do niej z taką pasją, że znów się zapomniała. Westchnęła tęsknie do jego silnych ramion i zapragnęła czegoś więcej. Trwało to jednak tylko chwilę, gdyż przypomniała sobie kim był. Zawstydzona odwróciła wzrok.

                Emocje znów go poniosły, sprawiły, że jego serce zabiło szybciej. Gdy spojrzał w jej przestraszone, słodkie oczy zapragnął przytulić ją po raz kolejny. Chciał poczuć ciepło jej ciała i jej kobiecy zapach, który wdzierał się do jego głowy, i robił w niej miłosne poplątanie zmysłów. Jednak, gdy dostrzegł jej zażenowanie, odrzucił prędko emocje na bok, a w duchu przykazał sobie twardo:
„Czas to zakończyć. Jeszcze chwila i wrócę do domu i zapomnę.”
– Zaprowadzę cię do ośrodka – powiedział, po czym prędko wysiadł z samochodu.

CAŁA AUDYCJA

Audycja z dnia 2024-05-03 godz. 19:00 -
 
Źródło: wwww.radioglosliteracki.pl
Zapisz się do newslettera:
Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych w celach marketingu usług i produktów partnerów właściciela serwisów.
- SERDECZNIE ZAPRASZAMY! - Radio Głos Literacki